sobota, 30 grudnia 2017

przestańmy gadać...

Cytat z Piekary na dzisiaj:) ...,,przestańcie wreszcie gadać, pomstować i wyklinać,a zacznijcie coś robić.Jeżeli chcecie szerzyć dobro, niszczcie zło, nie pokrzykujcie na nie.Nic wam nie przyjdzie z samego pokrzykiwania!"
Hmmmm...słowa te uderzyły we mnie boleśnie, bo to wielka  nasza wina, że ograniczamy się do pustych słów...niby nie dajemy zgody na zło wokół nas..chętnie i dużo mówimy o niesprawiedliwości...ale co robimy by to zmienić?
Czy nasze narzekania , utyskiwania zmieniają rzeczywistość?Czyż nie jest często tak, że po cichu szemrzemy przeciwko czemuś i uważamy,że to wystarczy? Czy nasz...werbalny brak zgody ..deklaracja braku zgody ,jest czynieniem dobra?
Dobrymi chęciami przedsionek piekieł jest wybrukowany...bez  działania nie zmienimy naszego życia, świata na lepsze..
 

czwartek, 28 grudnia 2017

podsumowanie

Kończy się kolejny rok , powoli zbliża się nieuchronny moment  podsumowania:)  Muszę przyznać, że był on interesujący.Chociaż nie chciałabym przeżywać go jeszcze raz:)
Ktoś mi wczoraj zadał takie pytanie, czy chciałabyś coś zmienić, gdybyś miała możliwość...odpowiedziałam beż wahania, że tak....ale też mam świadomość, że gdybym znalazła się w jakimś miejscu mojego życia po raz drugi, to pewnie postąpiłabym tak samo...Nasze decyzje, to wypadkowa naszych doświadczeń, emocji  ,wiedzy i nie tak łatwo jest zrobić coś wbrew sobie...
Ale z perspektywy czasu, widzimy jak bardzo inaczej można było postąpić...i wydaje nam się,że gdyby ktoś dał drugą szansę....
 Ale wracając do podsumowania, to był bardzo emocjonalny rok,duzo radości i dużo łez....męczący przez częste popadanie w skrajności...Rok zmian ...Zamykam go w niziutkich rejonach amplitudy nastroju...samopoczucia i mam nadzieję, że teraz możliwa jest tylko droga w górę...

środa, 27 grudnia 2017

zagubiona

Idąc straciłam
istotną część siebie...
gdzieś po drodze
pogubiłam się
warstwa po warstwie...

Naiwnie myślałam 
że do słońca 
obnażam swoją duszę
lecz to mróz 
powitał moją nagość

Zabrał mi ogień
co nie miał prawa 
nigdy zgasnąć
zabrał mi beztroski
 radosną ciekawość

Ubrał mnie w kruchość
lodowej powłoki
wieko zamknęło 
 serca bicie
zostawiając  pytanie...
czy sens jakiś ma jeszcze życie...


przekleństwo czy marzenie

Znowu sięgnęłam po Piekarę...zapadło mi w pamięć stwierdzenie, że to co jest przekleństwem kobiet pięknych i mądrych , jednocześnie jest marzeniem kobiet głupich i brzydkich...
Wiele na ten temat można by było słów napisać...ja ograniczę się do krótkiej wzmianki...:)
 Niestety wiele prawdy jest w tych słowach...kobiece piękno, przyciąga bardzo często nieciekawych mężczyzn...takich, którzy traktują je przedmiotowo...jak kolejny eksponat kolekcji, którym mozna się pochwalić...i wcale ich nie interesuje ani co kobieta myśli, ani czuje...ma po prostu wyglądać...
Mądrych kobiet , mężczyźni na  ogół się boją:) obawiają się utraty władzy i autorytetu... Od zawsze wybierali bardzo chetnie takie kobiety na kochanki, ale nie na żony:)..
Dlatego tak czesto bywa, że kobiety piękne i mądre, zostają w życiu same....a jednak większość kobiet , obdarzonych przeciętną urodą, oddałaby pół swojego życia ,żeby tylko wzbudzić przez chwilę podziw...

niedziela, 24 grudnia 2017

Boże Narodzenie

i znowu rodzisz się dzieckiem
Ty Pan całego świata
tak lekkomyślnie oddajesz siebie
na łaskę  czy raczej niełaskę człowieka...

 świat dzisiaj tańczy
w radosnym uniesieniu
po raz kolejny wielbiąc Twoje narodzenie
lecz Ciebie nie ma w tym niezwykłym rozbawieniu
Leżysz gdzieś tam w zimnym żłobie..

Czy to nie dziwne Panie
że chociaż przychodzisz od tysięcy lat co roku
to człowiek nadal
pozostawia Ci kącik
wśród gwiazd i zwierząt obroku
sam siedząc przy suto zastawionym stole..

piątek, 22 grudnia 2017

mimo wszystko...

Jest cos takiego w tych dniach, że zmęczenie nie boli...:)
Jeszcze święta nie minęły,jeszcze nawet się nie zaczęły...a ja juz zaczynam tęsknić...:)ale przed nami  jeszcze spotkania rodzinne...niezliczone ilości życzeń i pozdrowień...i chociaz wiele, będzie wymuszonych...to przecież...jezeli słowo ma moc sprawczą...jeżeli niesie w sobie treść swojego znaczenia....to wszystko jedno , czy szczerze zabrzmią....mają szansę spełnienia;))

środa, 20 grudnia 2017

szalejmy:)

Dzisiaj  mój mąż powiedział coś takiego...jak dobrze,że są Święta i kończy się ten depresyjny jesienny czas...:) I to jest prawda...bez względu na  podłoże religijne...atmosfera jest pełna radości....dlugie wieczory nie są takie ciemne...bo rozświetlają je kolorowe światełka...każdy ma mnóstwo spraw do załatwienia, nie ma czasu myśleć o niczym:) więc o smutnych rzeczach również...pucujemy, szorujemy , wypiekamy...kupujemy, gotujemy...spotykamy się, przesyłamy życzenia....W samym środku ciemnej zimy...rozpalamy ognisko radości..:))...Wykorzystajmy ten radosny czas...poddajmy się szaleństwu..to cudnie robi na naszą psychikę:)))

wtorek, 19 grudnia 2017

czasami zapominam


Czasami zapominam
że nie jestem tu na zawsze
jak tylko jedna z wielu chwila
co w pieśń wiecznośći się układa
jak mała nuta 
na pięciolinii historii świata
mam tylko teraz
aby zabrzmieć
zrozumieć, poczuć
odpowiedzialną kreską zapisać siebie...
pośród milionów  innych nut..
a potem zgasnąć 
świadomie odejść tam
 gdzie koniec drogi
 z początkiem się splata
gdzie  świty budzą się
 zawsze radośnie
a gwiazdy  zwiastują 
narodzenie nowego świata
swój cel odnaleźć pragnę niestrudzenie
u stóp Tego
który dał mi życie
 i da jego zakończenie

poniedziałek, 18 grudnia 2017

pycha


Jestem wędrowcem
jak napisał poeta,
strudzonym podobno czasami
Jestem też gościem
zasiedlam planetę 
przez  krótki czas dla mnie dany
Jestem człowiekiem
istotą niemal równą z Aniołami
Jestem najdoskonalszym dziełem
któremu świat we władanie został poddany
Próbuję go zniszczyć
od lat
dość skutecznie
zabijam życie
uczucia depczę
Natury piękno
udoskonalam sztucznie
ujarzmiam dzikość
kwiaty   maluję
lody roztapiam
rzekom bieg zmieniam
niezmierzone w ramkach norm zamykam
a to czego nie rozumiem
złem po prostu nazywam
Nauczę się wkrótce
kosmosem sterować
gwiazdy zapalać i gasić na żądanie
i w swoim trudzie nie ustanę
dopóki Bogu równym się nie stanę....


i po problemie:)

Dzięki pomocy  mądrych ludzi udało mi się scalić 3 blogi:) jestem teraz tutaj cała, a wpisy umieszczone chronologicznie:) ,pozdrawiam wszystkich zaglądających:))

niedziela, 17 grudnia 2017

no i mam problem:)

Wymyśliłam sobie, że chciałabym połączyć wszystkie blogi...tresci z wszystkich scalić w jedno, a dodatkowo dorzucić zdjęcia...Wiem, że nikogo nie interesuje to co było, i raczej niewiele osób zechce udać się do  najstarszych wpisów, ale chciałabym zrobić to dla siebie...scalić się:) najpierw wydawało mi się zasadne,żeby  oddzielać treści, klasyfikować, wg formy czy tematyki...ale w końcu dotarło do mnie, że to wszystko to jestem ja...Całość...i wszelkie dzielenie, to w pewnym sensie oszustwo..pozwalam,żeby każdy wybierał sobie ze mnie to co jemu pasuje...ale nie zobaczył mnie całej...takiej jaka jestem...pora stanąć ze sobą twarzą w twarz...:))

sobota, 16 grudnia 2017

myślałam ,że bedzie gorzej...

Pamietam ,dość dobrze zresztą, czas kiedy wyszłam z g+ wbrew sobie:) a dokładnie dlatego,że tak bardzo chciałam tam być...pamiętam zmagania, to jaką trudność sprawiało mi bycie poza społecznością...siedziała w mojej głowie ,drążyła myśli...była cały czas obecna w moim życiu, tylko mnie tam nie było...Teraz jest zupełnie inaczej:)
 Nie kusi, nie wabi, przestała być pragnieniem:) teraz wiem,że jestem wolna...:))
Oswoiłam swojego potwora:) to miłe uczucie ..

czwartek, 14 grudnia 2017

koniec etapu

Postanowiłam wycofać się z G+, chyba juz czas najwyższy....może to przesyt, a może rozczarowanie...W każdym razie to ,co wcześniej było źródłem radości , pragnieniem i palącą potrzebą, zmieniło się w swego rodzaju nawyk podchodzący pod obowiązek:)
 Pora na podsumowanie, czego sie nauczyłam...żeby nie ufać ludziom...nie odsłaniać się ...bo wtedy na pewno, ktoś zada cios...
Ale to stara prawda, że skrzywdzić , zranić nas mogą tylko Ci którzy są nam bliscy..,,Brutusie i ty, przeciwko mnie?!" ...żeby zadać celny cios trzeba być naprawdę blisko...to żadna nowość, a jednak naiwnie wierzymy w to ,że ,,tym razem"będzie inaczej:)
 Ale nie jest przecież tak, że wszyscy ,to przyczajeni wrogowie...ludzie są z natury dobrzy i mili  na ogół, raczej uśmiechają się na powitanie, niż szczerzą zęby:))Może po prostu, nie można oczekiwać zbyt wiele...wszelkie problemy w kontach  międzyludzkich to wynik naszych ,,pobożnych życzeń"  , oczekiwań, które nie za bardzo korespondują z rzeczywistością..Często tak bardzo chcemy  widzieć w drugim człowieku przyjaciela, że nie zwracamy uwagi na to, że on tego nie chce:)...bywa niestety...

Myślałam o zamknięciu także  bloga, ale to może zbyt duży szok by był dla organizmu:)) więc na razie zostaje...

środa, 13 grudnia 2017

oczekiwanie daje radość:))

Uświadomiłam sobie , że w każdych świętach  najlepsze są przygotowania:) tylko trzeba pamiętać ,dlaczego to robimy...
Dzisiaj wyszłam z maluszkami do przychodni, do fryzjera i do sklepu....zaliczyliśmy spacer po parku i szopkę..i wiecie co ...dopiero poczułam ,że Święta są blisko...Te ich zachwyty nad każdą choinką, światełkami...okropnie brzydkimi figurkami w szopce:)Podniecenie  u fryzjera...potrzeba  podkreślenia , że zbliża się  ważny dzień...
Dzielenie się radością:) wspólnie spędzony czas...wspólne sprzątanie, gotowanie ,zakupy, ubieranie choinki...w gronie tych którzy są nam naprawdę bliscy...to jest cały sens..Nie ucztowanie przy stole w gronie ludzi , którzy udają ,że nas lubią...ani nie wymuszone wizyty...Ale wspólne przeżywanie radości..:)
 Rozmowy , przekomarzanie się...żarty ...lepienie piernikowych stworów i malowanie ich w dziwaczne wzorki...skwierczaca ryba na patelni ..ciepło, zapach i śmiech...:)
..Dla mnie Święta  kończą się właściwie wraz z Wigilijną wieczerzą...Potem jest bezruch...Tak to z mojej perspektywy wygląda...to oczekiwanie, daje radość ...

Czytającym życzę  prawdziwej radości...szczerego śmiechu...i ciepła, które daje obecność  drugiego człowieka...

poniedziałek, 11 grudnia 2017

,,zachwycaj się mną mimo wszystko." :)

Dzisiaj taka luźna refleksja...
W  ,,Małym Księciu" jest taka rozmowa z Pyszałkiem ...,,-Zrób mi przyjemność i zachwycaj się mną mimo wszystko.
-Wprawiasz mnie w zachwyt-powiedział Mały Książę nieznacznie wzruszając ramionami- ale właściwie,dlaczego ci na tym zależy ?"
Dlaczego  nam ludziom  tak bardzo zależy...na pustych słowach zachwytu....Ja nie mówię tu o szczerych  czy podszytych uczuciem (więc przesadzonych,acz usprawiedliwionych )opiniach ludzi nam bliskich...Ale gonimy za uznaniem ,ba często nawet tylko za pustym i nieszczerym słowem  to uznanie mającym wyrażać
 Dlaczego? co z nami jest nie tak, że zamiast robić swoje i czerpać z tego radość i satysfakcję, ...swoje odczucie i samopoczucie  uzależniamy od opinii innych ludzi... a jak nikt się nie zachwyci? To coś co wydawało nam sie czymś dobrym, nagle  przestajemy tak postrzegać?...jesteśmy tak bardzo niepewni  swego czy  tak głodni zaszczytów...?Czy cokolwiek robimy dla siebie, z siebie ...czy tylko pod publikę..?
Ale najbardziej żałosne jest, kiedy wiemy, że pochlebcy kłamią, a jednak rozpiera nas duma...
,,Dorosłe osoby to dziwadła" stwierdził Mały Książę i właściwie, trudno się z nim nie zgodzić:)

niedziela, 10 grudnia 2017

,,Wyjdź spod parasola"

Widziałam dzisiaj genialne zdjecie...siedzi na ławce młoda kobieta pod parasolem...mocno podgiętym...z przezroczystej folii...ale nie widać jej twarzy gdyż  kłębi się tam dym( albo chmura;) )Zapytałam autorkę publikacji , jaki by dała temu zdjęciu tytuł i dostałam taką właśnie odpowiedź : ,,wyjdź spod parasola.. ludzie często żyją jak pod parasolem własnych upodobań, przyzwyczajeń chowają sie przed innymi .... a przez to często właśnie błądzą jak we mgle, to co miało ich chronić staje sie ich więzieniem ...ja tak to widze..."I to jest prawda...w takich oparach, czy dymie widzieć  niepodobna:)
To co miało chronić...Dlaczego chronimy się pod parasolem niedostępności, rezerwy, wyniosłości, uprzedzeń, przyzwyczajeń ?
Bo się boimy zranienia, ośmieszenia......czasami uważamy,że jesteśmy lepsi, mądrzejsi,  niekiedy obawiamy się, że ktoś będzie od nas czegoś chciał..czasami jest nam po prostu , tak wygodnie..Bo co nas obchodzą inni ludzie...mamy swoje sprawy...
 Zamykamy się przed innymi pod parasolami ...bo tak jest łatwiej niż lawirować między kroplami deszczu..narażać się  ... więc rozkładamy parasol i idziemy w swoją stronę..
I tu jest problem niby widzimy  świat obok nas..ale jest to obraz bardzo ograniczony... pozbawiony perspektywy...skupiamy się więc   na patrzeniu pod nogi  i nie zauważamy,że przy okazji pozbawiamy się  wiatru, słońca,pięknych widoków.. z obawy przed zagrożeniami, budujemy barierę , która określa granicę naszych zainteresowań , wyznacza naszą strefę działań..dlatego dbamy o swoje , tylko o swoje...rodziny,rzeczy...swój kawałek świata..Nie obchodzi nas nic poza naszym parasolem...ignorujemy wszystko co jest poza...ale..
 No właśnie...parasol, który ma  nas chronić przed czymś konkretnym czyli powiedzmy sobie przemoknięciem,  a tym samym  przeziębieniem,które by mogło przez powikłania zagrozić naszemu zdrowiu i życiu...
Ten sam parasol, może przyczynić się do naszej śmierci...jeżeli zasłoni nam widoczność np przy przechodzeniu przez ulicę...
Więc co zrobić , ktoś zapyta ...moknąć?
Hmmm może lepiej założyć płaszcz...:)))
znowu namieszałam..:)))

sobota, 9 grudnia 2017

,,Idąc prosto przed siebie..."

Niezrównany Antoine de Saint-Exupery napisał...,,Idąc prosto przed siebie, nie zajdziesz zbyt daleko"...:) Pewnie każdy trochę inaczej  może sobie tłumaczyć ,te słowa...Przecież jasne jest ,że kiedy idziesz po linii prostej  trafisz bez wątpienia na przeszkodę nie do przebycia..w sensie dosłownym...mur, jezioro, górę , morze, przepaść...cokolwiek...
 Ale kiedy zastanowimy się chwilkę, to możemy dojść do wniosku, że jakakolwiek wytyczone  sztywne granice w naszym działaniu   nas zamykają, ograniczają nasz rozwój...chociaż z drugiej strony zapewniają jakieś bezpieczeństwo...
Granice jake sobie narzucamy ....mają za zadanie chronić nas przed nieznanym , niepokojącym, niewytłumaczalnym, ..mają  wprowadzać w nasze życie ład i przewidywalność...
Dlatego ogranicza nas prawo...zasady moralne, wiara, czasami nawet tradycja, zdrowie...Wielokrotnie sami sobie wyznaczamy granice (np dieta:))...Czy jest to złe? absolutnie nie:) ale czasami warto zrobić mały krok w bok:)) nie mówię skok;)
Chodzi mi o to, że nie należy się bać  ciekawości...zaglądania za mury...poznania zakazanego smaku..oczywiście wszystko w granicach rozsądku:)) Może należałoby powiedzieć, że nie należy czynić sobie wielkich wyrzutów z powodu lekkich przekroczeń rożnych granic....a może nie należy  wznosić ich zbyt wiele..może należałoby zaufać  bardziej instynktowi i własnemu rozsądkowi..niż twardym wytycznym...Świat jest piękny, ludzie interesujący...a życie pełne możliwości...tylko czasami trzeba wyjść poza własne ograniczenia..skręcić trochę z prostej i bezpiecznej drogi:)

piątek, 8 grudnia 2017

,,nie wierz swym oczom..."

Jak to częso w czasie choroby u mnie bywa , wróciłam do mojej ukochanej książki z dawnych lat...czyli ,,Opowieści o pilocie Pirxie" Lema..:)  i trafiłam na słowa...,,Na ogół ludzie pokładają nadmierne zaufanie we własnych zmysłach..."  w pierwszym momencie pojawiła się myśl...no dobrze...a dlaczego nie? Przecież jeżeli coś widzę  czy słyszę to znaczy ,że to jest prawda...to się dzieje...ale czy tak jest? Oczywiście są rzeczy które nie budzą wątpliwości ..ale czasami  rzeczywistość jednak nie jest oczywista...
Wielokrotnie się zdarzało, że ktoś źle zinterpretował usłyszane słowa...bo  je wyrwał z kontekstu...czy zobaczył coś, co wydawało mu się zupełnie czymś innym, bo patrzył przez pryzmat swoich własnych doświadczeń, czy oczekiwań...
 Czasami to co uważamy za fakty, jest tylko projekcją naszego własnego  umysłu...,,Każdy widzi co chce widzieć i słyszy to ,co spodziewa się usłyszeć"...a czasami ulegamy celowej manipulacji...Co zrobić ...jak wydzielić prawdę?..nie wiem...może zawsze trzeba mieć w sobie tę małą dozę nieufności...dopuszczać możliwość, że możemy się mylić...błędnie odczytywać rzeczywistość...


czwartek, 7 grudnia 2017

,,człowiek przypomina wiejski dom" :)

Miałam dzisiaj nie pisać, ale to pewien sprawdzian mojej systematyczności:)...próbuję oswajać to słowo, tak zupełnie dla mnie obce:))
 Dzisiaj o oczywistej oczywistości ..o której jednak często zapominamy...
,,Człowiek przypomina wiejski dom(...) musisz w  nim przemieszkać najmniej rok,zanim poznasz czy dokonałeś dobrego zakupu.Jaki jest latem, a jaki zimą, czy nie przecieka w czasie burzy,czy nie zajmie się natychmiast ogniem, gdy zapruszysz iskrę"...
Tak jest właśnie z człowiekiem...zanim nazwiesz kogoś przyjacielem,poznaj go....
Zobacz jaki jest w radości, jaki w smutku...czy przytakuje dla świętego spokoju,  czy wykłóca się z pasją  o swoje racje:)...czy obraża się z byle powodu ,czy jest szczery w tym co robi, czy uśmiecha się prawdziwie...czy raczej śmieje się z ciebie...Czy czujesz się przy nim dobrze...w ciszy i gwarze rozmów...czy jesteś przy nim sobą...czy mu ufasz? Czy on to samo może powiedzieć o Tobie...?
Poznawanie człowieka to proces, którego nie można przyspieszyć...i nie warto...bo to piękny czas...narodziny przyjaźni:)

środa, 6 grudnia 2017

,,każdy zasługuje na szansę by latać"

   Chciałabym  odnieść się do usłyszanych dzisiaj słów ,,....nawet jeżeli latam w samotności, to przynajmniej jestem wolna"
Ile już napisano tekstów na  temat samotności ... nie wiem dlaczego dzisiaj akurat ten cytat zwrócił moją uwagę...
 Zawsze uważałam,że samotność jest czymś najgorszym co może spotkać człowieka...ale to nie jest prawda...Ostatnio ktoś powiedział,że  nie jeden raz w życiu musiał rezygnować z siebie...swoich pasji.. z powodu uczucia..Ale
czy ktokolwiek może mieć prawo przyjmować taką ofiarę..?
 Czy istnieje usprawiedliwienie dla podcinania skrzydeł? czy to ma sens? czy ktokolwiek może czuć się szczęśliwy i dawać szczęście ,kiedy zabiera mu się możliwość wznoszenia się...latania...dążenia w górę?
Podobno ,,każdy zasługuje na szansę by latać" i każdy powinien spróbować...bo tylko spełniony i szczęśliwy człowiek może dać drugiemu szczęście...logiczne, można dać tylko to co się ma....szczęście, radość, miłość,nadzieję...trzeba najpierw mieć w sobie zanim się komuś ofiaruje...
Nie rezygnujmy z siebie i nie oczekujmy od innych ,żeby zrobili to z naszego powodu...pozwólmy i sobie i innym poczuć szczęście...:)

wtorek, 5 grudnia 2017

dzisiaj troszkę inaczej:))

Jest w książce Grzędowicza taka scena...bohater utknął w świecie Pomiędzy...czyli czymś pomiędzy życiem a śmiercią...marnie się czuje i ktoś proponuje mu lufę  ku pokrzepieniu...barman podaje butelkę z mętną zawartością i z przyczepioną kartką Stefan Kasprzycki....Kompan naszego bohatera unosi kieliszek w toaście- Zdrowie Stefana Kasprzyckiego!piją ....i nagle wraz ze smakiem potu ,obcością pojawiają się wspomnienia   rzeczonego Stefana...wstrząśnięty bohater...pyta co to jest? i otrzymuje odpowiedź ...no mówiłem...zdrowie Stefana Kasprzyckiego  :))
 I tak sobie myślę, że jednak od tej pory, będę pamiętała, aby w gronie przyjaciół nie pić czyjegoś zdrowia...ale wypić za to ,aby cieszył się nim jak najdłużej:))


Często nie zdajemy sobie sprawy jak dziwnie, śmiesznie czy niezręcznie mogą zabrzmieć nasze słowa w dosłownym znaczeniu :))

poniedziałek, 4 grudnia 2017

,,co jeszcze do cholery miałem zrobić"

Pamiętacie taką anegdotę, o Mateuszu, który tak bardzo wierzył Bogu, że w czasie powodzi  nie zgodzil się aby go ewakułowano...ani łódką, ani amfibią, ani helikopterem...cały czas się  modlił i ufał,że modlitwy zostaną wysłuchane...w końcu utonął...i kiedy stanął przed Panem , miał do Niego o to pretensje...a wtedy Bóg powiedział...wysłałem po ciebie, łódkę, amfibię i helikopter...,,co jeszcze do cholery  miałem zrobić?":)
 No właśnie, jak my lubimy spektakle...jak czekamy na cuda, nie zauważamy ,że dzieją się tu i teraz ,rękami innych bliskich nam ludzi..każdego dnia...że nasza codzienność jest usiana dobrymi małymi  cudami
...Czekamy na grom i błyskawice...żeby świat zadrżał...Czekamy na dowody...nie tylko wiary, ale miłości, przyjaźni..Czekamy na bohaterskie działania..tego uczymy nasze dzieci od najmłodszych lat...Ile razy  czytałam w bajkach o rycerzach konających z powodu kaprysu księżniczki, która wymagała spełnienia rzeczy niemożliwych...niech zabije smoka ...niech zdobędzie szklanną górę..niech udowodni, że mu zależy...i zawsze to było jednostronne...no prawie zawsze:)
Wydaje mi się, że tutaj jest problem,że oczekujemy działań spektakularnych, ale tylko od innych:) ...nie dostrzegając  malutkich gestów, ktore są szczere i wypływają z prawdziwego uczucia...Więc nie zauważamy troski małżonka, obecności przyjaciela ,Mateusz nie rozpoznał działania Boga....w tej zwykłej normalnej codzienności...czekamy na tragedie,żeby sprawdzić jak bardzo komuś na nas zależy:))
oj jak zwykle wkradł się moj przyjaciel chaos:))

niedziela, 3 grudnia 2017

,,urodzeni plecami do siebie"

Dzisiaj czytając Grzędowicza natrafiłam na to właśnie sformułowanie, ktorego wcześniej nie słyszałam..,,urodzeni plecami do siebie"..zachwyciło mnie swoją głębią i precyzją :))
 Autor odniósł je do małżonków, ktorzy pomimo  uczucia nie mają wspólnych celów...marzń...nie widzą wspólnej przyszłości...oboje niby stoją na jednej drodze , ale kierunki mają inne...Chociaż jak pamiętam z fizyki, to chyba chodziło o inny zwrot nie kierunek, ale mogę się mylić :))
tylko tak sobie pomyślałam,że jednak dość często zdarza nam się spotykać ludzi,którzy urodzili się do nas plecami:) tak jest w rodzinie, w środowisku pracy, w róznego typu grupach... Ludzie którzy sa do nas podobni...mają podobne wartości,  zainteresowania...którzy w jakimś sensie  powinni być nam bliscy...patrzą zupełnie w inną stronę...Możemy być zrośnięci plecami...połączeni..ale nigdy nie zobaczymy tego samego...kiedy jedenemu wiatr  będzie sypał piachem prosto w oczy...drugego będzie owiewał...niósł ukojenie....bliscy sobie , a jednak nie mający możliwości zrozumienia siebie nawzajem...urodzeni plecami do siebie...ludzie którzy nie potrafią się pokochać, bo nie patrzą w tym samym kierunku...

sobota, 2 grudnia 2017

..bohaterami nazywamy..."

"Pamiętajcie ,że bohaterami nazywamy ludzi wyruszających na podbój marzeń. Bądźcie więc bohaterem."..to cytat z książki Jacka Piekary, którą właśnie zaczełam czytać...Przytoczyłam  go, ponieważ wzbudził moje wątpliwości...Wydaje mi się,że kiedy ktoś postanawia spełnić swoje marzenia, to znacznie częściej jest uznawany za szaleńca niż bohatera...:)
 Kiedy już mu się uda  zrobić coś niezwykłego...dzięki  temu ,że wierzy  w sens tego działania i w siebie ...w swoje możliwości ...pomimo  tego,że  wszyscy (lub prawie wszyscy:)..)wątpili....staje się bohaterem.
Właśnie dlatego, że dokonał czegoś, co zdecydowana większość uznała za niemożliwe...
 Dlatego bym zmieniła to twierdzenie....bohaterami nazywamy tych, którzy wbrew wszystkim i wszystkiemu sięgają po swoje marzenia :)..


piątek, 1 grudnia 2017

,,nie musisz ..."


,,Kiedy będziesz w moim wieku inaczej spojrzysz na wolność wyboru..." odpowiada bardzo stary mag, młodemu...oburzonemu, że ten wykonuje  czyjeś polecenia...,,nie musisz  robić , co ci każe"....
Tak kiedyś wszyscy chyba myśleliśmy...jak będę dorosły , będę robić co zechcę..:))
Fajny czas:) pamiętam jak moje dziecko mówiło...nie chcesz tego robić ,to po co to robisz, jesteś przecież dorosła...Nie mogło zrozumieć jak tłumaczyłam,że wlaśnie dlatego ..że jestem dorosła.
Wolność wyboru...kiedy zyskujemy świadomość , stajemy się dorośli...robimy to co trzeba i nie uważamy wcale,że jesteśmy niewolnikami...Zdecydowanie z wiekiem  pojęcie wolności wyboru się zmienia...wytyczają się granice  w których możemy ,,zaszaleć"..
Ktoś powie, że zawsze jest jakiś wybór...ale z czasem rosną nasze zobowiązania, stajemy się odpowiedzialni za swoich bliskich,zaczynamy brać pod uwagę uczucia innych ludzi...to tak jakbysmy przestawali być  centrum swojego świata...z którego każdy kierunek był możliwy...ale raz wybrawszy, określamy  swoją drogę i możliwość  kolejnych wyborów , zawężamy możliwości...z czasem powrót do centrum ;) staje się niemożliwy...bo ,,istnieją granice, które raz przekroczywszy...wrócić niepodobna"...



czwartek, 30 listopada 2017

A gdyby tak...

Dzisiaj w ZETce usłyszałam jak kobieta mówiła, że chciałaby, żeby powstała gra komputerowa w której , można by było zmieniać zakończenia  popularnych filmów i książek...wg własnego ,,widzimisię" ...:)  Prowadzący stwierdził , że to doskonały pomysł, dodałby tylko jeszcze realne postacie...czyli np...Hitler by mógł zostać uznanym malarzem...;)Wyobrażacie sobie jak bardzo zmieniły by się losy świata, gdyby jeden człowiek  osiągnął sukces...nie był frustratem.. ..Piękna perspektywa...Ale co mnie zastanowiło, to fakt, jak niewiele trzeba, żeby historia się potoczyła inaczej....Nie zdajemy sobie sprawy jaką mamy moc sprawczą...kto wie kim będą nasze dzieci,nasze błędy wychowawcze mogą mieć wpływ na losy świata... brrr...przerażająca perspektywa:)
Ogromna  odpowiedzialność ...

środa, 29 listopada 2017


..,,kogo byś wolał dzisiaj spotkać...?


Jest taka scena w książce T.Pratchetta:...Mort zatrzymuje się przed strażnikiem, który pyta : kto idzie?....,,to znaczy przyjaciel, czy wróg ?"...na to bohater odpowiada pytaniem : ,,a kogo byś wolał?"....w książce pada odpowiedź...,,wejdź przyjacielu"....i tak sobie pomyślałam, że jednak to od nas zależy w dużej mierze kogo spotykamy w życiu...nasze podejście do drugiego człowieka  określa go... wpływa na to kogo w nim widzimy...stwarza go nijako dla nas, z góry określając relację pomiędzy nami.....Są ludzie , którzy w każdym widzą wrogów...są i tacy ,którzy w swej naiwności z góry zakładają , że wszyscy są przyjaciółmi ...Szufladkujemy ...ze względu na wygląd, kolor skóry, wiarę, przekonania, miejsce zamieszkania,wykształcenie..itp itd...nie  próbujemy poznać i zrozumieć...zobaczyć jaka jest prawda, widzimy kogo chcemy...Obie postawy są niebezpieczne..bo nie opierają się  na faktach, tylko na naszych oczekiwaniach, wyobrażeniach...
  A z innej strony patrząc...czasami  są takie dni,że aż się palisz żeby wybuchnąć...powalczyć...szukasz kogoś, kto by mógł posłużyć za wroga:)...albo świat się uśmiecha do Ciebie i wszyscy nagle wydają się sympatyczni:)
Kogo byś wolał dzisiaj spotkać..?.:)

,,gdybyś kiedyś siebie potrzebował"

Wiesz jak to jest, kiedy czytasz książkę, a każda kolejna strona budzi w tobie chęć dyskusji...kiedy słowa wchodzą w głowę i zaczynają żyć własnym życiem? :)) ja tak mam teraz przy lekturze T.Pratchetta...zamiast skupić się na akcji...pozwalam,żeby umysł błąkał się  dziwnymi drogami...Niesamowite jest ,kiedy trafiasz na kogoś kto myśli zupełnie inaczej..chodzi takimi drogami, po których  nie próbowałeś jeszcze chodzić:)) rzuca pytania, stwierdzenia...które rodzą więcj pytań...jak lawina, która zaczyna się od małego kamienia...
Cytat na dziś:
 ,,  Ale pamiętaj, gdybyś kiedyś siebie potrzebował,zawsze jesteś pod ręką..."
usłyszał Mort w swojej głowie...:)...i w pierwszej chwili, wydaje się nielogiczne , nie tylko to stwierdzenie, ale i fakt,że Mort chce wyrzucić  z umysłu swoj własny głos wewnętrzny, twierdząc, ze jest mu za ciasno...ale...:))
 Przecież każdy z nas zna siebie najlepiej na świecie...jest osobą najbardziej kompetentną do udzielania sobie rad:)) W każdym gdzieś głęboko siedzi wystarczająco dużo życiowej mądrości (tak mi się wydaje) dzięki której  potrafiłby dokonywać właściwych wyborów..Ale ile razy postępujemy wbrew sobie?Spychamy swoje przekonania gdzieś glęboko, żeby nie wylazły przez przypadek w nieodpowiedniej chwili...Wierzymy tym, którzy wydają nam się  mądrzejsi , silniejsi, bardziej wygadani, przebojowi...ale ,, nie chodzą w naszych butach"...nie znają naszych odczuć...a gdzieś głęboko nasze  wewnętrzne ,,ja" nieśmiało próbuje zwrócić na siebie uwagę...;)

wtorek, 28 listopada 2017

Modlitwa


 Boże
który wszystko możesz ...
pamiętasz..
 że rzadko Cię o coś proszę...
lecz jeśli miałbyś ochotę..
to podaruj mi  skrzydła...

Nie anielskie
w biel niewinności ubrane
ani nie cudne 
pięknego motyla
delikatne membrany

Ty Panie
daj mi dzisiaj skrzydła
które nie boją się
 żaru pragnień
brudu ludzkich upadków
które uniosą ciężar głupoty
i grzechów balast

Daj mi Panie skrzydła,
 które będą mnie  niosły
wśród meandrów losu
nie spłoną  przerażone poznaniem
nie ustaną w dążeniu do zrozumienia
nie ulegną zniechęceniu..

Daj mi skrzydła Panie
ktore udźwigną mnie
taką jaka jestem
skrojone na moją miarę

daj mi skrzydła
bo nogi za wolno mnie niosą...:)




poniedziałek, 27 listopada 2017


,,każdy dostaje to w co wierzył;...


Miałam już nie pisać , ale nie potrafię się powstrzymać:)) w rozmowie Morta ze Śmiercią pada zdanie ,,Powinieneś się już zorientować, że każdy dostaje to w co wierzył, że go czeka...."
Kto wierzył w reinkarnację, rodzi się kolejny raz...kto wierzył ,że trafi do Raju...to tam trafia..ale jednocześnie  ten kto postępował dobrze, ale uważał że jednak nie zasługuje na Raj...skazuje się tym samym na wieczne cierpienie...
Ciekawa teoria...:) Pomijająca zupełnie sprawiedliwość....która dopuszcza  to, że źli, lecz pozbawieni sumienia będą się cieszyć wieczną szczęśliwością, a dobrzy ...którzy mają sumienie nadwrażliwe mogą skończyć w piekle...
 Wiem, że  to jest zaprzeczenie  temu w co większość wierzy, czyli podstawowej zasadzie nagrody i kary...ale w życiu(doczesnym) jednak ta teoria często się sprawdza...
 To co myślimy o sobie, wiara w nasze możliwości ,przekonanie o tym, że postępujemy właściwie...znacząco wpływa na to co jesteśmy w stanie zrobić ale też na nasze poczucie szczęścia...
 No i niezaprzeczalnie nie dostrzeganie swoich mocnych stron, swojej wartości jest szkodliwe...sprawia, że jesteśmy nieszczęśliwi, zgorzkniali....a często także  rodzi w nas brak akceptacji dla innych...krytykanctwo...
 Pokorni ,to nie ci , którzy siebie krytykują czy poniżają, ale to ci którzy stoją w prawdzie...dostrzegają ją i akceptują :)

niedziela, 26 listopada 2017


zamiast grzęznąć w niepewności...


,, (...)zamiast grzęznąć w niepewności,lepiej mknąć po jej powierzchni..."pisze Terry Pratchett w książce pt.Mort...i coś w tym niewątpliwie jest...jeżeli nie mamy szans na rozwianie niepewności...zupełnie nie ma sensu nad nią się zastanawiać..
 Jeżeli ..np. ktoś, kto był obecny w twoim życiu, nagle  przestaje się do Ciebie odzywać..znika bez słowa  i możliwości kontaktu...to możesz zastanawiać się do samej śmierci,zarywając wszystkie dane Ci noce ,dlaczego to zrobił...a i tak nie uzyskasz odpowiedzi...dopóki sam Ci jasno nie powie .
Domysły mogą zniszczyć życie , odebrać radość,sprawić że nie zauważysz wielu innych ważnych rzeczy...
 Dlatego wypadałoby zaakceptować rzeczywistość, nie zagłębiając się w rozważania typu: dlaczego mnie to spotkało.... nie myśleć o tym czego nie mamy szans wyjaśnić...tylko jak to zrobić:))

piątek, 24 listopada 2017

spotkałam dzisiaj...

Spotkałam dzisiaj życie
przez miasto biegło w tłumie
w dziwacznym owczym pędzie
zmieniając nieustannie
i tempo i kierunek

Za ramię je złapałam
i biegnąc wołam ...stój
zatrzymaj się
lub chociaż zwolnij 
bo brakuje mi czasu aby czuć..

Spojrzało nieprzytomnie
wciąż wydłużając krok
i chyba tylko mi się wydawało
że słyszę cichy chichot...
a może to był szloch

Dlaczego wciąż mną miotasz
...w gniewie rzucam pytanie ...
przecież widzisz .że ledwo już idę
a ty przyspieszasz nieustannie ...

I wtedy zobaczyłam
maleńki cudny kwiat
jak zaczarowana się pochyliłam
i nagle w miejscu zatrzymał się świat

Podniosłam wzrok zdumiona
a życie  od śmiechu drży
i pyta czy w końcu to rozumiem
że to  ja nakręcam je
 a nie ono mnie ;)




ech...

Mieliście kiedyś tak, że koś staje się bliski...wydaje się ,że czuje się dobrze z tobą... jest kimś ważnym  przynajmniej dla ciebie..komu możesz powiedzieć wszystko...aż pewnego dnia, mówi ci  że ma  dość...nie chce więcej ciebie w swoim życiu...odgradza się murem...
Przechodziliście przez ten ból zaskoczenia, niepewności, niewiedzy....milionów pytań o powód, rzuconych w pustkę....ech.
 Należało by napisać...nie przywiązuj się do człowieka dla którego znaczysz mniej niż on dla Ciebie...tylko jak to sprawdzić...

czwartek, 23 listopada 2017


są sprawy o których opowiadać nie warto...

Skończyłam Grzędowicza, ale  zostały mi w pamięci dwa cytaty...pierwszy to właśnie ten,,..są sprawy ,które są oczywiste i dlatego  nie warto o nich opowiadać, ale po stokroć warto je przeżyć.."
 Niby nic wielkiego...wydaje się normalne, że  są tematy dotyczące sfery intymnej...uczuciowej o których się nie mówi....(przynajmniej nie każdy i nie każdemu)..ale tutaj nie chodzi o takie chwile...autor ma na myśli wspólny posiłek, dzielenie radości spotkania, wzruszenie....sprawy oczywiste...takie jak spacer z kimś bliskim sercu, zakupy z przyjaciółką:)...zabawa z dzieckiem...czy nawet  jazda motocyklem...samochodem...rowerem...wiatr we włosach, promienie słońca na twarzy....pocałunek, wspólne przeglądanie starego albumu....czy zdobywanie szczytu...itd...
Miliony oczywistych rzeczy, które sprawiają ,że nasze życie jest lepsze, niepowtarzalne...chwile które aż kapią od dobrych uczuć...wypełniają nas radością...dają ukojenie
Jeżeli powiem,że byłam na spacerze z dziećmi...to nikt poza mną nie zobaczy  i nie zrozumie...pelnego radości śmiechu, zapachu powietrza , pytań bez końca...wpatrzonych we mnie z uwagą oczu dziecka....któremu właśnie daję klucze do poznawania świata...Jak opisać mam to uczucie kiedy maleńka dłoń w mojej się chowa...z ufnością pozwalając się prowadzić...jak przekazać emocje ,które szarpią duszę ,gdy zamykam  w uścisku drobną istotę....
Przykłady można mnożyć w nieskończoność...Szczęście jest  ukryte w oczywistościach codzienności...nie warto o nim mówić...bo nikt go nie zrozumie w pełni......ale warto je przeżyć...mocno intensywnie i świadomie...:)
 

sobota, 18 listopada 2017


,,Kiedy przejmujemy metody wroga..."


,,Kiedy przejmujemy metody wroga, przestajemy się od niego różnić"...napisał Grzędowicz  w swojej książce...Może to zbyt mocne określenie...wróg...ale w dzisiejszej rzeczywistości wcale nie razi tak bardzo....;)
Ale to dotyczy każdej sytuacji i każdego działania , którego nie akceptujemy wobec siebie , a w chwili złości, czy w ramach przemyślanej zemsty kierujemy w stronę drugiego człowieka...Tłumacząc sobie,że mam prawo ,bo on tak postąpił ze mną...zdradził, oszukał, poniżył, zlekceważył, zadał ból...Czasami tak jest,że próbujemy się odegrać...,,niech poczuje to samo co ja"... myślę sobie w takich chwilach...a sumieniu mówię,ze święta nie jestem przecież i nie stać mnie, aby dobrem za zło  odpłacać....
Pełno tego mamy w dzisiejszym świecie....obelga za obelgę, kłamstwo za kłamstwo, ośmieszenie za ośmieszenie...itd..
 A przecież, zawsze po czymś takim czuje się wstyd...niesmak wobec siebie...przez  takie działania stajemy się jak nasi  przeciwnicy....pozwalamy ,aby sprowadzili nas do swojego  poziomu ,zgadzamy się na  ,,broń" którą oni wybrali...czy wystarczy dla mnie...dla Ciebie ..doświadczenia, żeby ich pokonać tą bronią?... i czy taka walka da dla mnie ...dla Ciebie...satysfakcję?czy ma szansę powodzenia?... i co ma udowodnić..?to jest błędne koło...obłędne...
Czy naprawdę chcemy wlaśnie tacy być? A może warto zrobić coś zupełnie przeciwnego..

piątek, 17 listopada 2017

każdy widzi swoje własne potwory....


Pamiętacie  kiedy w dzieciństwie  ciemność była pełna potworów? Ja pamiętam, że pomimo ,że ich nie widziałam....to doskonale wiedziałam kto  kryje się w ciemności....Pobudzona wyobraźnia tworzyła  wyraźny obraz w mojej świadomości...nadawała kształt lękowi...
Bywały w życiu chwile,kiedy miałam wrażenie , że chyba jestem jasnowidząca:) bo wiem co mnie w życiu złego spotka....tak się dzieje, że wystarczy,że czegoś sie boję...pomyślę,że to  mnie przeraża, przerasta, dobija, łamie...to za jakiś czas ,to mam na swojej drodze...
Często wtedy zrzucałm winę na wredny, przekorny los....ale,myślę że sama jestem niestety w dużej mierze za to odpowiedzialna....wymyślam swoje ,,potwory" i wrzucam w ciemność ,dokarmiam ...(nic dziwnego, że potem z niej wyłażą)....Wiem ,że tam są...kiedy idę, to rozglądam się  i wyłapuję wszelkie sygnały, które świadczą o tym,że właśnie dopada mnie mój największy koszmar...tylko na niego jestem ukierunkowana...po drodze mogę pokonać setki innych,,potworów" zupełnie bez zastanowienia...skupiona na oczekiwaniu na ten konkretny otulony i karmiony  moim własnym strachem ....:))
  Każdego z nas dopadają mniej więcej podobne problemy, jednych przytłacza taki drugich inny....każdy boi się czegoś ...i wbrew logice podświadomie dąży do tego...nijako oczekuje,że jego droga i tak ,tam go zaprowadzi...A gdyby tak zapalić światło...zobaczyć tylko rzeczywistość, może trudną i bolesną....ale tylko ją....odczarować potwory....zmierzyć się z problemem, rzeczywistym problemem, nagim...odartym z naszego lęku ...o ile łatwiej by się żyło...ale czy tak się da?....

piątek, 10 listopada 2017

,,byle głupiec potrafi cieszyć się ze zwycięstwa..."


Ostatnio  zaczytuję się w książkach Grzędowicza i stąd akurat ten właśnie cytat..
,,byle głupiec potrafi się cieszyć ze zwycięstwa . Mąż musi nauczyć się znosić porażki..."
 Nic tak dobrze nie pokazuje stopnia naszej dojrzałości , jak nasze zachowanie w obliczu niepowodzenia, nie mówiąc już o prawdziwej klęsce.
I nie chodzi mi nawet o to, czy dopuszczamy możliwość niepowodzenia, czy nie...
Chodzi mi o ten stan po....kiedy czujemy się trochę upokorzeni, zawstydzeni, zniechęceni,zaczynamy wątpić we własne siły, albo ...co wcale nie takie rzadkie...próbujemy przenieść odpowiedzialność na kogoś innego.Czasami wpadamy we wściekłość, albo w czarny dół rozpaczy...szukamy współczucia czy usprawiedliwienia...
 A przecież, porażka to coś normalnego...codziennego i   ..powszedniego.. .towarzyszy nam od samego poczatku...wierna jak najlepszy przyjaciel  niestety...:)
Nie da się zawsze zwyciężać..i dobrze, bo zwycięstwa nas niczego nie uczą..porażka natomiast ,powinna nas motywować do działania, wskazywać słabe punkty,zmuszać do szukania innych rozwiązań,a także uczyć pokory, tolerancji dla błędów innych .Ale żeby mogła stać się czymś pozytywnym, to  po pierwsze należy  się do niej przed sobą przyznać ,a po drugie nie rozpamietywać w nieskończoność...
Nie rozdrapujmy ran, które mogą się zabliźnić... bo  wda się zakażenie..:)

czwartek, 9 listopada 2017

miłość

Jak wiatr po świecie
to gna to znowu błądzi
bywa 
że delikatnie płynie
jak  zefirek kojący...
niekiedy
jak piękny motyl
leciutko tylko serce trąci
i na inny kwiatek leci
zbudziwszy uczucie 
jakby niechcący...

Bywa też taka
co sztorm w życiu sprawia
lub ogień pożogi wznieca
 ogromny
pędzi do przodu z siłą tornada
zniszczeń dokonując tysiące
by w końcu 
w rozpaczy i bólu
stracić swoje moce

Ale czasami
jest  jak najpiękniejszy kwiat
co z szarego nasiona
ku słońcu  niezachwianie rośnie
zakwita 
pięknieje w zachwycie
i owoc wydaje 
szczęśliwy
to miłość rodzi życie

poniedziałek, 6 listopada 2017

Przyjaźń

Kiedy przychodzi taki czas
gdy noc
zdaje się trwać bez końca
kiedy czuję
że wpadam w ciemną toń
ratuje mnie tylko ona

Zamyka się na mej dłoni
nie daje sięgnąć dna
podporą jest
i bronią 
Twoja przyjaźń

Wierzy we mnie 
wiarą niezłomną
nie namawia do łatwych dróg
a gdy mówię 
że strasznie się boję
twierdzi, że
 potrafię
  pokonać każdy strach

Pomimo mroku
budzi  nadzieję
na słoneczny
 jutrzejszy  dzień
i wśród  samych czarnych snów
potrafi wyczarować mój uśmiech

Mam nadzieję
że patrząc mi w oczy
 widzisz 
dokładnie to samo co ja
szczerą przyjaźń
co przetrwa
wieczność
nie jeden  rok ...
czy dwa








niedziela, 5 listopada 2017


Nie jestem drzewem

 Ostatnio czytałam książkę, w której min.   człowiek zostaje zmieniony w drzewo...i autor w pewnym momencie  przedstawia świat z perspektywy właśnie drzewa...I może jest to  bardzo jednostronne, ponieważ skupia się na ograniczeniach, które ciążą komuś kto  utracił wolność, swobodę ...i ma w sobie zbyt wiele bólu i goryczy, gniewu...żeby dostrzec  cokolwiek pięknego w swojej nowej sytuacji...ale daje do myślenia...bo  sama  nie jeden raz  zachowywałam się jak to drzewo....a przecież nim nie jestem.
 Drzewo tkwi w jednym miejscu,jego korzenie  trzymają mocno....pozwalają czerpać pożywienie, ale i trzymają w miejscu...
Drzewo nie kształtuje swojej rzeczywistości...przyjmuje  to co los daje.... może się gniewać , czuć ból  czy radość...kiedy  np.ptaki śpiewają, ale i upokorzenie kiedy rożne istoty załatwiają swoje potrzeby  fizjologiczne...może czuć, ale nie potrafi zaprotestować...
Będąc drzewem , patrzyłabym zawsze tylko w jednym kierunku, widziałabym jedną drogę...a mój świat i wrzechświat  zawęziłby się do granicy  wzroku...
Jedynym działaniem drzewa jest bycie....i chociaż w żaden sposób nie można  podważać  przydatności...sensu istnienia...bo  przecież jest miejscem  lęgowym dla ptaków, daje schronienie, ulgę  w gorące dni...jest domem dla  wielu stworzeń,  cieszy  swoim wyglądem , inspiruje, w końcu kiedy uschnie może  stać się ogniem...to widać wyraźnie jedno....z drzewa inni czerpią, ale nie dają zbyt wiele w zamian...a samo nie może zmienić swojego losu...Ale człowiek nie jest drzewem i może wiele, ale niekiedy zachowuje się jakby nie miał wyboru...,,obudź się Śpiący W Drzewie"...zechciej  coś zrobić, nie patrz biernie jak świat który kochasz zmienia się na gorsze...

piątek, 3 listopada 2017


,,...lecz ludzi dobrej woli jest więcej....;


Wielokrotnie już pochylałam się nad tematem przyjaźni w świecie wirtualnym ...rzekomych różnic pomiędzy relacjami tutaj i w świecie realnym...A dzisiaj sobie myślę, że to wszystko są bzdury...nie jest ważne na ile możesz  zweryfikować człowieka...Twoja pewność czy niepewność co do  jego szczerości...nie zmieni go...w żaden sposób , nie zmieni jego charakteru...
Ale podejrzliwość ,zmieni ciebie...odbierze  radość,  światło...
 Ja wiem,że  dzisiejszy świat wydaje się pozbawiony  szlachetności...że  wydaje się,że ludzie tracą swoje najlepsze cechy....że otacza nas  bagno , gdzie jeden drugiego gotów jest  utopić , żeby tylko wypłynąć na chwilkę i w słońcu zaistnieć...ale jak śpiewał Niemen....,, ludzi dobrej woli jest więcej"..
zdecydowanie :)) cudownie bezinteresownych, ciepłych...tylko trzeba się na nich otworzyć...i ze swojej strony  odpłacić taką samą monetą...
Ktoś powie...,że to naiwność, że ktoś to zaraz wykorzysta...może...no, raczej  na pewno:) ale  to tylko ...,,działanie uboczne"...i dotyczy  przypadków   raczej rzadkich.Warto czasami narazić się na ten ból...
Najgorsze co by mogło  mnie spotkać i nie tylko mnie, to  stracona szansa na prawdziwą głęboką  przyjaźń...z obawy przed zranieniem.
Życie zmusza nas do podejmowania ryzyka, dokonywania nieustannych wyborów...nie zawsze warto szukać pułapek przy każdym kroku, czasami zdecydowanie lepiej zdać się na odruch serca...

deszczowo :)

Deszcz
jak miękki koc
otula szeleszczącym dźwiękiem
zamyka w kokonie 
 samotność
gdzie myśli
 krążą natrętnie
 niespokojnie 
dookoła mnie
czy już we mnie?

raz smutną 
 raz radosną  nutą brzmią
szaloną  zaskoczą czasami
wirują
tańczą bezładnie 
A deszcz przygrywa 
do taktu kroplami
muzyką po szybach spływa

pyta?
czy  słucha ..
ciekawy
jak powoli z bezładnej 
myśli  plątaniny
 wyłania się 
kolejny
pomysł ciekawy:))

środa, 1 listopada 2017

obawa



Łza cicho
na kamień spadła
wspomnienie budząc
kochane...
i ból przywołując
 rozstania

Tak długo już 
nie ma Ciebie
Twoich oczu i ust
uśmiechów pełnych
nie ma już
Twoich kroków
w pośpiechu
zuchwale
 rozdeptujących ciszę
nie ma głosu
który wypełniał
 codziennie moje życie..
 Kolejna jesień mija 
bez ciebie
i chyba tylko ja
jeszcze echo 
Twojego życia słyszę

Niosę Cię  w sercu
z trwożną czułością
i codziennie  z obawą się zmagam
że kiedy  rysów Twoich zapomnę
 to nie odnajdę Cię
przy końcu świata



sobota, 28 października 2017

umieram

Umieram
od chwili narodzin
nieustanie
nieuchronnie
raz szybciej 
raz wolniej
biegnę do celu
idę
pełznę niekiedy
wbrew sobie
ale jednak ciągle umieram
zanika we mnie życie
zwalnia
usypia wdzięcznie
coraz częściej rezygnuję
 z marzeń
z wyzwań
nie szukam nieznanych dróg
nie wypatruję nowych gwiazd
 nie tęsknię za  jutrem
 czasami tylko myśl zbłąkana
pobiegnie gdzieś tam
za horyzont
ale wraca szybko
zmieszana swoją ciekawością...
spokojnie domykam krąg
pozwalam 
 aby  dopełniło się
moje życie
......
niekiedy tylko dziwię się
skąd we mnie niepokój
przecież ...
wracam do domu


poniedziałek, 23 października 2017

każdy człowiek jest ci dany na chwilę...

Hmmmm...spotykasz człowieka,  zaczynasz go poznawać...z czasem stwierdzasz, że lubisz z nim przebywać...przestaje  być kimś anonimowym....i wtedy  nagle pojawia się zakręt, a za zakrętem wasze ścieżki nagle  się rozbiegają...patrzysz z lekkim zdziwieniem...nie rozumiesz co się stało...ale znowu jesteś sama...I chociaż niby wiesz, że tak pewnie miało być...że każdy powinien swoją drogą iść...a jednak ...ech...
Życie to pasmo pożegnań...sztuką jest  zachować radość, kiedy doświadczasz straty co chwilę ...
Tym bardziej jednak, trzeba  cieszyć się  z obecności tych którzy są wokół nas, dzisiaj , teraz....,,każdy dzień jest Ci  dany  jak wieczność,abyś był szczęśliwy" pisze Bosmans..a każdy spotkany  człowiek jest  Ci dany na tę chwilę, abyś miał z kim dzielić to szczęście...:)
Prawie każdy;)

niedziela, 22 października 2017

chciałabym znowu...

Chciałabym znowu...
jak kiedyś...
upić się samym
wiatru oddechem
skąpać w porannej rosie
ze śmiechem
z wirującym liściem
w berka grać
i z rzęs strząsać
radości pełne
deszczu krople
by w końcu
w słońcu
na rozgrzanej ziemi 
szczęśliwie zmęczoną
paść
poczuć jej smak
zapachem się odurzyć
zamknąć oczy
odnaleźć swój utracony raj
i zostać w nim chwilę dłużej..
:)

chciałabym znowu...

Chciałabym znowu...
jak kiedyś...
upić się samym
wiatru oddechem
skąpać w porannej rosie
ze śmiechem
z wirującym liściem
w berka grać
i z rzęs strząsać
radości pełne
deszczu krople
by w końcu
w słońcu
na rozgrzanej ziemi 
szczęśliwie zmęczoną
paść
poczuć jej smak
zapachem się odurzyć
zamknąć oczy
odnaleźć swój raj

piątek, 20 października 2017

jestem pracą zbiorową

Spotkałam w swoim życiu wielu niezwykłych ludzi...niektórych bardziej niezwykłych od innych:)Dzięki nim ja się rozwijam, zmieniam...
,,Przekroczywszy pewne granice, wrócić niepodobna"twierdził Dostojewski... Ludzie których spotkałam  nawet nie zdają sobie sprawy,że to właśnie dzięki nim przekraczam kolejne granice...otwieram te, a nie inne drzwi...na zawsze pozostałe zostawiając zamknięte...i dobrze,że nie mają tej świadomości...bo może by czuli się współodpowiedzialni za moje wybory, a to przecież niepotrzebne obciążenie...
Wpływamy na  życie, tych z którymi zetknął nas przekorny los..czy tego chcemy czy nie...jesteśmy rzeźbiarzami  a jednocześnie swoistą pracą zbiorową ...Obyśmy okazali się  dobrymi artystami... i wartościowym dziełem:)

świadomość

Rozrasta się we mnie 
świadomość
jak kosmos
tajemnicą ciemnieje
to znowu jaśnieje
poznaniem
otwiera się
jak nieskończoność
na każde kolejne doznanie
by je zamknąć
otulić
zrozumieć
wyżyć chwilę 
do ostatniego tchnienia
intensywnie
niekiedy boleśnie 
mocno
.......
by bez żalu 
zmienić ją we wspomnienia