Może to banalne dla jednych , a bezsensowne dla innych....ale uśmiech jako ta zewnętrzna oznaka radości , jest bardzo ważna w naszym życiu...
Ktoś powie , że jeżeli ktoś ma powody do radości, to niech się uśmiecha...Ja doskonale wiem, że czasami uśmiech jest tylko wykrzywieniem warg...nie rozświetla oczu...bo nie czujesz radości, a może nawet smutek i ból rozrywa Ci serce...czasami trzeba długo ćwiczyć przed lustrem...żeby chociaż trochę wyglądał naturalnie... Ale organ nieużywany zanika.... to po pierwsze...kto przestał się uśmiechać...często coraz bardziej pogrąża się w bólu...przestaje szukać powodów do radości....patrzę w lustro widzę smutną , zgaszoną kobietę...i o czym wtedy myślę....o tym jak mi jest strasznie źle...a czym dłużej myślę, tym jest mi gorzej...
Po drugie...nasz uśmiech sprawia radość innym...Można powiedzieć...a co mnie to obchodzi...Ale świat jest pełen smutku, złości i całej gamy złych emocji...które jak czarne chmury przysłaniają błękit nieba...Z każdym podarowanym uśmiechem robi się w nich dziura.....i to działa w obie strony...jeżeli ktoś obdaruje Cię uśmiechem...Tobie też robi się od razu cieplej, lżej, radośniej....:)
Nie chodzi mi o to ,żeby chodzić i szczerzyć zęby na prawo i lewo...:) ale o to , żeby dawać ludziom delikatny ,ale czytelny znak...dobrze , że jesteś....tylko to też musi być jednak szczere..Należałoby nauczyć się budzić w sobie radość z powodu obecności drugiego człowieka..ufff..ale namotałam:))