środa, 24 maja 2017

kiedy obawiam się być sobą...

Myślę, że to jest bardzo ważne,  żeby mieć odwagę przedstawić swój punkt widzenia...kiedy  czegoś nie akceptuję...coś mi nie pasuje Wielu ludzi  często przez całe życie żyje wbrew sobie...nie  wypowiada swojego zdania,żeby  nie być zmuszonym do obrony...dla świętego spokoju..albo żeby zyskać lub  zachować sympatię otoczenia....Bywa tak i w związkach, że  jedna strona ustępuje drugiej wyrzekając się tym samym swojej indywidualności....I można by powiedzieć..no i dobrze....jeżeli ktoś świadomie chce przemilczeć swoje zdanie ....dla osiągnięcia jakichś korzyści...to jego wolna wola...:) i wszystko wydaje się być w porządku...ale nie jest..moim zdaniem nie jest:)
Pamiętam jak w szkole wielokrotnie zdarzało się, że znałam odpowiedź na zadane pytanie, ale nie podnosiłam ręki...pamiętam tę walkę toczoną w środku...a może zaryzykować...a jeżeli jednak nie mam racji..jeżeli będą się ze mnie śmiali...chęć ..pragnienie udzielenia odpowiedzi w walce z nieśmiałością...lękiem i ten okruch  satysfakcji, kiedy okazywało się, że jednak moja odpowiedź by była właściwa i ten żal do samej siebie...że nie pozwoliłam sobie  na odezwanie się...
Każdy z nas jest inny, każdy myśli trochę inaczej...ma inną wiedzę i doświadczenie....ale każdy z nas jest ważny w równym stopniu...dopełniamy całości...
A co najważniejsze...człowiek który nie znajduje w sobie siły, żeby  przedstawić swój punkt widzenia...jest nieszczęśliwy...ma może spokój...nie bulwersuje się, nie kłóci  , nie  walczy...ale czuje się pozbawiony siebie...i strasznie niepewny ...bo przedstawiając światu swój niepełny obraz...opieramy życie na złudzeniu...udajemy kogoś innego...i gdzieś z tyłu głowy  kołacze się pytanie...czy ci co  twierdzą, że mnie  kochają...dalej by kochali gdybym  pokazała im siebie...prawdziwą...nie taką jaką wygodnie jest mi być... 

wtorek, 23 maja 2017

kiedy świat staje się zbyt trudny....


Tak wiele zależy od naszego nastawienia..od tych pierwszych chwil poranka...kiedy rano wstajesz i już wiesz...ze to jest właśnie taki dzień...dam radę..Przecież  każdy ma niesamowity potencjał...jeżeli tylko uwierzy w siebie  i czegoś mocno zapragnie...da radę...dam radę ...wiara, że mogę i pragnienie  zrobienia czegoś konkretnego...sprawia,że jesteśmy  jak ..władcy świata" ...kształtujemy swoją rzeczywistość..
Ale są dni , kiedy wcale nie czujemy się silni...nie mamy  pragnienia zmieniania świata....wszystko wydaje się trudne...a każdy krok bezsensowny..co wtedy...jeden dzień...przeczekaj...nawet tydzień...:) urlop od życia...ale jeżeli  dalej  nie czujesz chęci ...to poszukaj pomocy...Nie jestem specjalistką i może to jest totalna bzdura....ale tak sobie myślę...że w życiu wszystko opiera się na treningu....mięśnie nieużywane zanikają...czym mniej ćwiczysz, tym trudniej jest się ruszać....i tak samo jest z życiem...czym dłużej  lecisz na minimum...tym problemy i zadania wydają się trudniejsze do pokonania...aż pewnego dnia  budzisz się i nie dajesz rady wstać...
Nikomu nie powiem zmuszaj się...rób na siłę...bo trudno być własnym trenerem...czy ,,kapralem" dla samego siebie...nie bójmy się poprosić o pomoc...czasami wystarczy jeżeli porozmawiamy z kimś bliskim....podzielimy się ciężarem...otworzymy się na możliwość pomocy...nie bójmy się też specjalistów...są po to aby pomagać...
A z drugiej strony...obserwujmy ...słuchajmy  ludzi obok nas...tym mocniej i uważniej.. im ciszej krzyczą...a kiedy milkną...nie zwlekajmy z pomocą..

poniedziałek, 22 maja 2017

dzisiaj jestem wdzięczna...

Miałam pisać o czymś innym...ale dzisiaj   jest moje Święto Dziękczynienia...:)Jestem wdzięczna za ludzi, których spotkałam w życiu...w świecie  wirtualnym...za tych którzy potrafią wywołać uśmiech na mojej twarzy, za   wspólną wędrówkę po świecie muzyki...za przepis na obłędne pierniczki:) za obudzoną nadzieję  i zburzone piedestały...za długie rozmowy....wydawało by się o niczym:) i  głupie śmiechy do północy... za łez wylane strumienie...i wspólną zabawę słowem...za czytanie nie zawsze mądrych wynurzeń... za  stawianie do pionu...i naukę zaglądania w ludzkie wnętrza.....Za wszystkie ciepłe słowa i bolesne wstrząsy...za zawracanie ze złej drogi....za rozświetlone dni i pelne ciepła  noce..za   Was... że jesteście..Dziękuję...
Pomimo  wielu zagrożeń i przykrych sytuacji...w sieci są przecież cudowni ludzie, którzy  życzą nam dobrze...dla których nie jesteśmy obojętni i znaczymy więcej niż  cyferki  i literki....Bądźmy dla siebie nawzajem dobrzy:) tylko tyle...i aż tyle...czasami potrzeba jednego dobrego słowa, żeby dzień był znośny...czasami komuś trzeba powiedzieć, że to nie jest jego droga i przypomnieć  o co w życiu się walczy...oj sentymentalnie trochę się zrobiło...od jutra będzie normalnie:))
dziękuję :)

niedziela, 21 maja 2017

nasza miłość


Z tęsknoty..
Czułości wspomnienia
W sercu maluję obraz
Miłości ...
Trochę szalonej...
Trochę poważnej...
Czasami naiwnej...
Czasami zazdrością niszczonej
Naszej..
Niezmiennej w trwałości
A jednak poddającej się zmianie
Wzrastającej
Wielokrotnie łzami podlewanej
Świadomej zagrożeń
Źródłem siły będącej
Życiem poszarpanej
Lecz przecudnie to życie rozświetlającej
I naszą troską i wspólnym pragnieniem
Przed silniejszym wiatrem
Osłanianej...

czwartek, 18 maja 2017

kiedy człowiek spotka człowieka...


Tak sobie siedzę i słucham starych piosenek...i właśnie dotarło  do mnie,że to problem odwieczny...jesteśmy samotni w tłumie ...Spotykamy ludzi , ale nie jesteśmy z nimi..
Kiedy człowiek spotyka człowieka...wcale nie cieszy się na jego widok....najczęściej umyka wzrokiem w bok...w nadziei, że ktoś go nie zauważy, nie odważy się zaczepić...przejdzie obok...
,,Człowiek człowiekowi wilkiem..."jeden  patrzy  nieufnie czekając na atak...drugi myśli intensywnie ...gdzie uderzyć żeby zabolało...i kiedy dochodzi do   spotkania...uzbrojeni w fałszywe uśmiechy i słowa...udawaną życzliwość...ścierają się ze sobą ..dwie cudowne istoty...schodzą do parteru, żeby tylko sprawić ból ..jeden drugiemu...Dlaczego?
A przecież tak niewiele trzeba, żeby każde takie spotkanie wywoływało uśmiech na twarzy ...odrobina życzliwości i empatii...szczere zainteresowanie....To tak wiele...ucieszyć się na czyjś widok...posłuchać...nie mówić tylko o sobie...wymienić uśmiech...powitać miłym słowem...postarać się zrozumieć.....tak niewiele i tak wiele jednocześnie...

środa, 17 maja 2017

szukając raju....

Od dziecka często myślałam o Raju...idyllicznej krainie szczęśliwości...gdzie  wszystko było piękne , dobre i szczęśliwe...żadnych problemów i trosk...chorób...życie bez widma końca :)
Przez długi czas   robiłam wiele,aby kiedyś tam wejść....kiedyś czyli po śmierci..bo z góry przyjęłam,że  to jedyna dostępna droga.Potem zaczęło się dorosłe życie, więc nie było czasu na myślenie...trzeba było żyć...w bólu i trudzie...bo przecież na nic innego jako dzieci Ewy nie zasłużyliśmy...Czasami tęsknota odzywała się  gdzieś w środku...jak by to było cudownie....gdyby...
Aż pewnego dnia zbuntowałam się:)
 Rozejrzałam się dookoła...i co zobaczyłam...ból , strach, zmęczenie , smutek...i pomyślałam, że to moja wina....bez względu na to jak jest trudne życie...ja w sobie noszę moc  stworzenia raju...dla tych których kocham...Zło w żadnym  wypadku nie powinno mnie ograniczać...zło było i w  Raju...muszę tylko znaleźć siłę by je zignorować...
Raj ...mój raj , jest dokładnie tym gdzie ja ...to miejsce  gdzie jestem szczęśliwa, dając szczęście, tam gdzie osuszam łzy  i zmieniam smutek w radość...gdzie  jednym gestem mogę i chcę wywołać uśmiech na kochanych twarzach...To mój RAJ  ...gdzie zmęczenie ,ból i troska ....nawet jeśli  wywołuje płacz i złość ...to czułością pełną zrozumienia jest  utulone...Moje ogrody szczęśliwości  rozbrzmiewają  raz śmiechem, raz ciszą...czasami nawet łkaniem...przez chwilę...ale to miejsce gdzie  czuję się szczęśliwa, kochana , bezpieczna ...gdzie nie muszę sama walczyć ze złem...gdzie  Ci których kocham...czują się  kochani, akceptowani, bezpieczni i szczęśliwi...choćby świat dookoła szalał...

niedziela, 14 maja 2017

a kiedy zdrada zaistniała....

Tutaj są dwie szkoły..jedna mówi, że  zawsze trzeba powiedzieć partnerowi...druga z kolei, że jeżeli to jest jednorazowy wyskok, to lepiej nie mówić..bo przysporzy mu to cierpienia...i jest to bardzo egoistyczne przerzucenie na partnera odpowiedzialności...bo skoro już wie ..to niech sam decyduje  co dalej ze związkiem, niech  to on (ona) ma bezsenne noce...płacze do poduszki...czy pije do nieprzytomności... I był moment, że ta druga szkoła  wydawała mi się słuszna...oszczędzić cierpienia...ale teraz myślę, że to bujda.., bo jeżeli dochodzi do zdrady, to oznacza, że w związku są problemy...w pojedynkę się ich nie rozwiąże..to po pierwsze, po drugie zdrada  sama w sobie jest złem, ale kiedy zaczynamy kłamać ..wtedy zło rozrasta się wprost proporcjonalnie ...z każdym kłamstwem ...To niszcząca siła....zabiera spokój...zmusza do ciągłego czuwania...zabiera nie tylko szczerość, ale spontaniczność...radość, swobodę....w zamian  w związku pojawia się podejrzliwość..i to po obu stronach...jedna zaczyna się zastanawiać...czy partner się domyśla..analizuje słowa... gesty...doszukuje się podtekstów...druga strona zaczyna to czuć...i wtedy ...kiedy już  zaistnieje wątpliwość...zaczyna szukać dowodów...W tej sytuacji nikomu nie jest lekko...a prawda i tak wyjdzie na jaw...zawsze wychodzi...wcześniej czy później...tak mi się wydaje...
biorąc pod uwagę powyższe ;) jestem za szczerością....oczywiście to niewątpliwie jest trudne...musi być trudne, ale jeżeli chcemy uratować związek...hmmm a nawet jeżeli  wiemy, że to niewykonalne...zawsze jestem za szczerością...
I  ..coś co wydaje mi się najistotniejsze...atmosfera tej rozmowy...po pierwsze  żadnych wyzwisk..przerzucania odpowiedzialności...bo bez względu czego w związku zabrakło...to osoba która dopuszcza się zdrady...ponosi odpowiedzialność...
Zawsze przecież mogła  najpierw  zakończyć  istniejący związek... zanim się stało ..co się stało...
Ja wiem,że to jet duże uproszczenie...ale  taka postawa wydaje mi się słuszna...
co jeszcze jest ważne w rozmowie...spokój i wzajemny szacunek...nie można dopuścić, żeby  przerodziła się w awanturę...bo wtedy mogą paść słowa które do końca życia  będą nas prześladować...i to bez względu po której stronie jesteśmy...a ranienie się wzajemne, nie przyniesie nikomu ulgi...ale najważniejsze jest jasne określenie  czego chcemy...czego oczekujemy.....i jeszcze rozmowa o emocjach...i jeszcze tyle różnych rzeczy  jest istotnych...:) ale  kończę.. na dzisiaj...



czwartek, 11 maja 2017

zdrada...czyli dlaczego zabijamy miłość...

Po pierwsze, zdrada nie zawsze oznacza koniec związku...ale zawsze zabiera coś miłości...zabiera zaufanie...a to istotny składnik...ale nie tylko... podkopuje pewność siebie  zdradzonej osoby i szacunek do siebie osoby która dopuściła się zdrady...
Co otwiera  drzwi  zdradzie?...poczucie braku..Kiedy w związku relacje się rozluźniają, kiedy przychodzi moment, że   uczucie powszednieje...ulatnia się zachwyt ...mamy coraz mniejszą  ochotę na wspólne spędzanie czasu...nagle istotne się staje na jaki film idziemy do kina...zamiast  faktu samego wyjścia ...i tematów do rozmowy coraz mniej...brakuje zaskoczeń ..życie w związku przestaje być fascynujące, a problemy dnia codziennego  zaczynają dusić..wtedy może się zdarzyć,że ktoś  z zewnątrz nas zafascynuje...ciekawą rozmową, romantycznym gestem...poczuciem  humoru...i tym cudownym oderwaniem od rzeczywistości.....
  Albo...kiedy nagle spada nasze poczucie wartości...partner...partnerka ...nie patrzy już na nas z zachwytem...tu przybyło, tam ubyło...tu nieco opadło:)...przestajemy o siebie dbać...chodzimy w dresach...szarych:) coraz bardziej unikamy ludzkich spojrzeń... i nagle pojawia się ktoś...kogo zachwyca nasz wygląd, nasza inteligencja, znowu z czyichś oczu wyziera podziw....
  Albo....kiedy partner, partnerka zaczyna ignorować naszą obecność...żyje  swoim życiem, ma swoje sprawy...nie dzieli się problemami...i nie interesuje się naszymi...często wystarczy,że ktoś  okaże minimalne zainteresowanie...
...ale zdradzamy też z nudów, ciekawości,głupoty...czy zaburzeń świadomości...tylko w tych ostatnich przypadkach to już nie zdradzamy miłości , tylko łamiemy umowę...bo miłości albo nie było, albo umarła wcześniej..
 Temat się rozrasta:)  ..chyba dokończę w kolejnym poście... co się z nami dzieje kiedy dochodzi do zdrady...

bliskość :)



Oczy w sobie pogrążone

zanurzone w blasku

w cichym porozumieniu

radością zjednoczone

gdy obietnica 

w zaproszenie się zmienia...

dłoń niesie czułość

budząc słodkie wspomnienia

delikatnością

znacząc drogę dotyku

kiedy oddech westchnieniem

cichutko rozbrzmiewa

 pytając  i prosząc...

ciała siebie głodne

i usta stęsknione

dłonie w pieszczocie niestrudzone

 w bliskości 

melodię miłości grają

pełną oddania....

i radości

w zaufaniu 

dusze obnażone

w swoim własnym ogrodzie

przed ciekawskim światem 

się chowają :)

środa, 10 maja 2017

obserwacje...czyli z życia wzięte


Tym razem  zupełnie z innej beczki..Byłam dzisiaj w sklepie ...jeden z wielu marketów ....komunikat podawany przez głośnik o zmianie kasy...na jej taśmie czytelny i duży znak proszący o przejście do sąsiedniej ...I pojawia się pani ...która uważa, że jednak ona powinna być jeszcze obsłużona...pomimo,że przed nią już kilka osób zastosowało się...głośno i dość niegrzecznie...delikatnie mówiąc..zaczęła się domagać ,żeby dla niej zrobiono wyjątek....zagroziła biednej kasjerce ostrymi reperkusjami, oficjalną skargą....
Dlaczego  to mnie ruszyło...przecież wszędzie pełno jest ludzi którzy uważają,że im należy się  specjalne traktowanie...tylko dlaczego?
Na pierwszy rzut oka pomyślałam,że może ta pani nawykła do szybkiej obsługi  i taki ma styl życia...ale  nie...raczej nie..Drobny i  cichy  lekko zawstydzony mężczyzna obok niej ...Wydaje się ,ze po prostu lubiła się znęcać nad słabszymi...można bezkarnie wyzywać kasjerkę...bo ona nie może być niegrzeczna...musi być uprzejma..To tak jak kopanie leżącego i związanego...ale frajda...Pani przeszła do drugiej kasy...z wielkim hukiem obwieszczając,że chamstwa takiego tolerować nie będzie..ale jednak nie poszła do kierownika...nie złożyła skargi...wyżyła się...jej wredne instynkty zostały zaspokojone...jeszcze wychodząc ze sklepu słychać było jak rzuca co chwila  k..... mąż  przez cały ten czas nie powiedział nawet jednego słowa...może szczęśliwy,że tym razem to nie jemu się dostało..
Agresja  ...taka brutalna,wobec słabszych ...zero empatii...ani nawet odrobiny jakiegoś poczucia sprawiedliwości...ani znajomości zasad dobrego wychowania...pomyślałam...Kobieta.....wdzięk i delikatność..tajemnica życia w niej ukryta...ech...

kiedy będę odchodzić

Kiedy będę odchodzić kochany...
kiedy moje zmęczone oczy
już  będą z blasku się uwalniały..
zanim serce ostatnim uderzeniem wybrzmi..
nim zamilknie oddechu szept niespokojny..
W tej ostatniej chwili mojej obecności...
nie chcę byś przy mnie był..
nie chcę byś czuł jak pod Twoją dłonią
w posąg się zmieniam...
jak nieruchomieją moje dłonie
w czułości przecież niecierpliwe
w pieszczocie zachłanne...
Nie chcę byś słyszał
jak milknie bijące dla Ciebie serce...
jak z urwanym oddechem
ulatuje  uwolniona z ciała dusza
Nie chcę byś wtedy przy mnie stał...
ani byś w oczach miał łzy
Nie chcę byś myślał o tym co było
 i cicho z żalu łkał..
Chcę żebyś  w tym momencie  
wyszedł na świat...mój świat..
wsłuchał się w szum drzew...
ciche szelesty traw
Poczuł słońca czuły dotyk...
odnalazł   tam cząstkę mnie
i pomyślał przez chwilę o tym...
że  żyłam z Tobą bo chciałam...
bo Ciebie kochałam...
i dzięki Tobie byłam i  jestem szczęśliwa  ...
chociaż  odchodzę...


wtorek, 9 maja 2017

a kiedy związek się kończy..

Tak sobie siedzę i myślę...chociaż nie powinnam o tej porze:)..że chociaż czasami to przykre trochę...wszystko w naszym życiu się zmienia...ewolucja  trwa...ludzie wchodzą w nasze życie...często niespodziewanie, gwałtownie....stają się dla nas ważni...i kiedy wydają się być stałym elementem naszego życia...przenoszą się nagle z centrum..na obrzeża ...albo ...odchodzą.
I najgorsze jest to,że trzeba im na to pozwolić...ba.. to za mało, trzeba  dostrzec tę ewolucję związku i ją zaakceptować...to trudne, kiedy   z kimś latami dzielisz codzienność i wrastacie w siebie,tak  że w końcu trudno określić gdzie  jest granica ..wydawało się przecież że jesteście jednym  organizmem...i nagle jedno z was czuje,że czegoś mu brakuje...wody..powietrza...i próbuje odejść..
Co się dzieje kiedy jedna ze stron próbuje odejść a druga nie chce jej na to pozwolić...wtedy rodzi się ból...bo  trzeba rozdzielić  powrastane w siebie korzenie...a te drugie owijają się  ...nie chcą puścić...szarpanina...bolesna..i krwawa..
jeżeli jedna ze stron czuje potrzebę odejścia ...druga nie może jej trzymać na siłę...oplatać prośbą, groźbą czy szantażem ...To tylko spotęguje ból...po obu stronach...
 I tak się nie da przeprowadzić tego bezboleśnie...ale  ....spokojne rozstanie, nie wzbudzi w żadnej ze stron ...nienawiści...żal owszem, ale uczucie żalu  kiedyś przeminie...nienawiść jak miłość potrafi być wieczna...


poniedziałek, 8 maja 2017

nienawiść jest trudna...

hmmmm...przeczytałam dzisiaj wiersz, który dotyka sedna życia....które tak często tracimy na złe emocje..a przecież w każdym człowieku jest  potrzeba  i pragnienie miłości...czasami głęboko schowane pragnienie obdarowywania nią i paląca potrzeba doświadczania...spychana głęboko,uznawana za słabość...wstydliwą przypadłość...
Zamiast  miłości często pokazujemy światu gniew , urazę, nienawiść....nieraz sztucznie napędzane...Co się stało? Dlaczego zapanowała moda na bycie ,,złym"...tak dobrze sprzedaje się nienawiść...fakt,że jest bardziej spektakularna...i ciekawsza...można o niej godzinami rozmawiać i jaka frajda w podsycaniu tego ognia...
Czasami mam wrażenie, że my ...jako ludzie....daliśmy się podpuścić...zostaliśmy zmanipulowani...a ,,sprawca" tego zamieszania  z uciechy  tarza się gdzieś tam...;)
Bo przecież nie chodzi o to, że trudniej jest kochać....miłość jest prosta...nienawidzić jest dużo trudniej...bo każda jej  chwila, to walka z naturalną skłonnością do miłości...
Ten ogień trzeba nieustannie podsycać...a to oznacza, że trzeba zrezygnować ze swojego szczęścia...
Nie mówię tutaj o polityce...bo to jest zupełnie inny organizm, fałszywy  w swej naturze....tu reguły są jasne....:) takie trochę sztuczne bagno....:)
Mówię o życiu codziennym...o rodzinach...małżeństwach...związkach...,,przyjaźniach"tak bardzo modne jest uważanie swojego partnera za istotę głupszą, prymitywniejszą...hmmm jak się czasami posłucha rozmów...:) to aż  korci zapytać...z kim ty się związałaś...(eś)...i po co?
Ulegamy modzie ....na bycie nieszczęśliwymi..niezadowolonymi prześmiewcami...jak błazny...próbujemy zadowolić towarzystwo...gdy serce z tęsknoty umiera...

niedziela, 7 maja 2017

pocałunek



 W czułości pocałunku 
niezmierzony  
ocean miłości ukryty
 przed ciekawskim wzrokiem świata
 szept bezgłośny oddechów
 dopowiada pieszczotę
ust spragnionych
W uniesieniu krzyczy
radością 
jednak milknie
gwałtownie 
na wspomnienie tęsknoty...
oddech drży spazmatycznie
z rozstania obawy
dwa ciała
na mgnienie zjednoczone..
a jednak
spotkanie dusz
ostatnie warg muśnięcie
czułości i obietnicy pełne
prosi cicho o ...więcej..
😂

sobota, 6 maja 2017

..kiedy zakwitają grusze...:)

O tej porze nie piję kawy...tylko objadam się lodami kokosowymi:) więc będzie bardziej słodko...
Wiosna w pełnej krasie..dzisiaj była u mnie...:) wszystko budzi się do życia...pięknieje świat.. się stroi .. w kwiat i zapach...wabi, zachęca gotowe dać miłość...i otrzymać...
A co się obudziło u mnie...we mnie... wrażliwość...
Wydaje mi się , że wrażliwość budzi się w nas nijako automatycznie...nawet nie w odpowiedzi  na pojawiające się piękno..ale  wcześniej....w czasie oczekiwania, na pierwsze oznaki..zapowiedzi  wiosny...kiedy wypatrujemy,  niemal tropimy każdy najmniejszy ślad...nasze zmysły są wyczulone do granic...
Tak samo jest z naszym sercem...przychodzi moment kiedy zaczynamy  oczekiwać na ,,coś " ..pojawia się niepokój ...zaczynamy szukać zmian w sobie, oznak końca czy początku...
Jeżeli  czekam na  coś,  dopuszczam możliwość, że to się stanie...ba...jestem pewna,że się stanie..to tylko kwestia czasu...kiedy to nastąpi.
Życie w pewien sposób  odpowiada na nasze oczekiwania...jakby słyszy nasze myśli i drgnienia serca...,a tak logicznie tłumacząc sobie...każdy widzi co chce widzieć i szuka tego co chce znaleźć....
interpretacja ...faktów i zdarzeń....
Wszystko  można tłumaczyć sobie na kilka sposobów...jaką wersję wybieramy, zależy od nas...dlatego potrzebujemy czasami pokory,żeby pamiętać,że  nie jesteśmy nieomylni....a zachwyt  , zauroczenie...mijają wraz z opadaniem płatków kwiatów...gubi się  zapach...a owoce....jeszcze długo nie będą zachwycać...życie kwiatów jest krótkie...ich uroda  ma jasny cel...zwabić..
Podziwiajmy kwiaty ...z daleka:)
Namieszałam? nigdy nie wiem w którą stronę pójdą myśli....:)))

W Twoich oczach



W Twoich oczach 
dzisiaj 
odnajduję siebie...
widzę radość
miłość
szczęście
Tym wszystkim znowu jestem
dla Ciebie
wczoraj było
i przeminęło ostatecznie
kiedy 
razem obudziliśmy 
wiarę w kiedyś i...
na jutro nadzieję
A przecież mogło stać się inaczej
gdyby gorycz 
i uraza  
w sercach panowała
dzisiaj 
Ty byś był sam
ja bym była sama...

O miłości niepojęta
co przebaczać masz siłę i moc...
nie opuszczaj nigdy  serc dwojga
które połączyłaś...
i łączysz wciąż...

piątek, 5 maja 2017

tam gdzie pachnie cynamon ...:)

Właśnie włożyłam do piekarnika szarlotkę...kiedy pogoda jest brzydka nic mi tak nie rozświetla dnia jak unoszący się w domu zapach cynamonu i wanilii...:))
Dlaczego? Bo to mi uświadamia, że pomimo burz w pogodzie i życiu...mam swoje bezpieczne miejsce na ziemi...mój dom...czyli mój azyl...schronienie..Przecież  dom, to nie tylko miejsce  ...budynek ..to serca ludzi którzy nas kochają...Ja jestem szczęściarą, bo u mnie to się pokrywa:) mam rodzinę która jest moją ostoją....bezpieczną przystanią...prawie całą w domu..:)
To ważne, żeby mieć gdzie zregenerować siły...
W życiu trzeba mieć bliskich ludzi z którymi można  porozmawiać o wszystkim, pomilczeć...pośmiać się...ludzi którzy szczerze życzą Tobie  szczęścia...i radością reagują na Twój widok...ludzi dla których jesteś ważny..
Cynamon zaczyna unosić się w powietrzu...a mój dom zaczyna rozbrzmiewać pytaniami...czy już gotowa?;) ...Małe radości ,drobne przyjemności..budują atmosferę szczęścia...

czwartek, 4 maja 2017

mrok




Dzień znieruchomiał
zastygł
Umarł może...

W tej chwili

nie jest ważne

czy wróci
jutro...
Noc przejmuje władzę...
Kasyno otwarte...
Krupier kośćmi potrząsa
Przy stoliku komplet
I ja...
Stawki jak zawsze wysokie...
Marzenia, namiętności...
koszmary od krzyku nabrzmiałe...
czy słodkie czułości...
wspomnienia kochane...
szmer głosów nagle ucichł...
już czas...
Rien ne va plus...
o sny
Zaczyna się gra...;)

spod płaszcza


..,,kiedy Twój świat się rozpada...najważniejsze.. to nie pękać"..

Słowa zasłyszane....ale to wielka prawda...cokolwiek się w życiu zdarzy...a wiem przecież ,że się zdarzają rzeczy złe i straszne i trudne i tragiczne...cokolwiek jednak się zdarzy , to najważniejsze nie załamać się...nie chować głowy, nie zamykać oczu...znaleźć w sobie siłę, żeby iść dalej...żeby żyć...
To nie jest łatwe............to jest bardzo trudne, nie ulec pokusie  zakopania się w swoim dole...Tak łatwo jest  pogrążyć się w cierpieniu...odpuścić sobie wszystkie plany i marzenia...pławić się w swoim nieszczęściu..Ale przecież cierpienie  nie zwalnia nas z życia, nie może być usprawiedliwieniem  mojej bezczynności...
Wiem, że po tragedii... czasami trudno jest się zmusić do normalnego życia, że wydaje się, że życie straciło sens...i wszelki wysiłek jest bezcelowy...ale nie ma dla mnie innej drogi...jak tylko życie..tu i teraz...Z doświadczenia wiem, że nie można  mówić sobie...że  jutro  spróbuję  , ale jeszcze dzisiaj  posiedzę sobie  w swojej samotni i pocierpię....bo kiedy nadchodzi jutro...wszystko odkładam do następnego..i kolejnego, a potem już nawet nie potrzebuję usprawiedliwienia, dopada mnie marazm, nie mam ochoty ani siły się ruszyć...
Ważna jest szybka reakcja,zepchnięcie bólu na drugi tor, priorytetem zawsze powinno być życie...
Kiedy dowiadujesz się np. że jesteś bardzo chory....Twoje życie jest zagrożone...możesz położyć się i czekać na śmierć...ale możesz też walczyć do końca...żyć aktywnie i świadomie podejmować ten wysiłek każdego dnia...
To jest trudne...ale jakże cenne...bo strach znika na polu bitwy...a przecież to taka ulga przestać się bać..

środa, 3 maja 2017

tak sobie myślę.....

Zajrzałam  dzisiaj na fb...strasznie rzadko to robię, bo nie mam tam konta... i co mnie zastanowiło...
Kiedyś jak człowiek  zrobił coś głupiego ...to starał się to ukryć...a teraz ludzie tym się chwalą...:)  Czym gorzej, bardziej wstrętnie...obrzydliwie...tym lepiej;)
Zdjęcia pijanych nastolatków ...z podaniem godziny i miejsca.... już nie wiem,czy jest to prowokacja .. czy  chcą, żeby rodzice to zobaczyli...czy wierzą, że te dwa światy nie krzyżują się? Totalny brak zdolności przewidywania...
hmmm obniżyliśmy poprzeczkę...równaj w dół...
I nie chodzi mi o to,żeby było wzniośle  ...i pięknie:)) ale troszkę ...inteligentniej...Tak mi się marzy...mniej wulgaryzmów...i zwykłego chamstwa...,które tak bezczelnie ;) zastąpiło ironię...kpinę...
Nie mówię już nawet o młodzieży...ale jak trafi się na ,,dyskusję"  przeciwników politycznych....to aż oczy  zawstydzone chcą uciekać...a gdzie subtelność...
Jaka  przyjemność jest prowadzić dyskusję  bez żadnych merytorycznych argumentów ....samymi wyzwiskami? Hmmmm tak trochę smutno się robi....

coś

  Mgła dookoła...

Otacza mnie..

Osacza...

Wchłania ...
Po omacku krążę...
Wokół siebie..
Niepewnie
Zaskoczona
Jak zaczarowana..
Do przodu pójść ..
nie mogę...
Coś mnie trzyma
Na uwięzi
Czegoś się obawiam...
Czuję nieuchronność...
Losu przekorę...
Kulę się w sobie..
Cios jednak nie spada...
Drżę słysząc szaleńca śmiech..
Przeraża mnie
Olśnienie ...
Rozpoznaję własny głos...






poniedziałek, 1 maja 2017

nie staraj się zmienić ukochanej osoby..

Jak już weszłam na związki:) ...to jeszcze jedna rzecz...nie staraj się zmienić ,kogoś kogo pokochałeś...
Nie wiem jak  inni, ale ja  niedługo po ślubie  starałam się za wszelką cenę  zmienić męża....:) nie udało mi się...ale nie dlatego, że marnie się starałam:), tylko z powodu jego silnego charakteru...
Ale ile się dzięki temu  ,,naszarpaliśmy" to nasze....
Teraz nie mogę zrozumieć dlaczego chciałam to zrobić...przecież  jeżeli kogoś kochamy...to akceptujemy....to nawet nie jest uczucie pomimo wad...ale właśnie z ich powodu...Przecież to właśnie , to jego indywidualne.. coś...obudziło miłość w naszym sercu...więc dlaczego chcemy to niszczyć....zmienić..Przecież wtedy, to będzie już zupełnie inna osoba...ktoś kogo kochamy zmieni się w kogoś kto naszym zdaniem ...do nas pasuje...Ale często  nie potrafimy kochać , tej  ,,nowej osoby"...i co wtedy? ,,wychowujemy" dalej....ale nigdy nie dojdziemy do ideału...bo ideałem dla nas była pierwotna wersja:)
A co czuje osoba,  którą próbujesz na nowo ukształtować? czy może kochać kogoś, doświadczając braku akceptacji...ciągle próbując dorównać...nie wiadomo komu...Czy miłość może to wytrzymać?...