Ktoś , całkiem niedawno,powiedział, że całe szczęście...iż ludzi ktorzy postępują źle ,ale unikną kary na ziemi, dosięgnie sprawiedliwość na końcu czasów...
Hmmm...ale czy na pewno...dlaczego wiekszość oczekuje , że wszyscy, którzy myślą inaczej niż oni , żyją uznając inne wartości..a nawet popełniają zbrodnie. po śmierci bedą cierpieć przez wieczność?
W każdej religii jest powtarzany motyw , kary za grzechy i nagrody dla sprawiedliwych...ale..
Czasami sobie myślę, że o czymś zapominamy...po pierwsze; nie my decydujemy o tym co jest sprawiedliwe...a pamietając ,że na przestrzni wieków pojęcie sprawiedliwości zmieniało się dość diametralnie... osobiście skłaniam się ku twierdzeniu, że Boża sprawiedliwość różni się od ludzkiej...
Po drugie: jako chrześcijanka wierzę w Boga miłosiernego... wierzę, że to miłosierdzie jest niezmierzone, bezgraniczne...Jeżeli Bóg jest w stanie wybaczyć wszystkie grzechy...a biorąc pod uwagę ,że przebaczył łotrowi jego niegodziwości, z powodu krótkiego aczkolwiek szczerego aktu skruchy...To dopuszczam możliwość, że wszyscy słusznie czy nie , uważani za niesprawiedliwych...nawet prawdziwi zbrodniarze....mogą zostać dopuszczeni do życia w radości...Hmmm...zagłębiając się w Ewangelię, mozna by nawet zaryzykować stwierdzenie, że zajmą ,,lepsze" miejsca przy stole...
I wiecie co...może stać się tak, że ,,sprawiedliwi" zaczną sarkać i złorzeczyć....że oni się starali, żyli wg przykazań itd...a tu proszę ,grzesznicy stają się ukochanymi dziećmi...Czy w oburzeniu i gniewie, ci sprawiedliwi ...sami nie zrezygnują z uczty?
Czy potrafią szczerze ucieszyć się z tego,że Bóg okazał miłosierdzie..cieszyć się z niezasłużonego,a podarowanego szczęścia zbłąkanemu bliźniemu...?
Czasami myślę sobie,że to może być najważniejszy egzamin...z miłości....kochaj, przebaczaj, nie unoś się pychą, nie sądź ...