niedziela, 19 marca 2017

Dzien 13

Ktoś mi ostatnio radził...w odpowiedzi na moje wątpliwości...o czym będę pisać...żebym napisała np o tym jak zrobiłam tort...wtedy się z tego śmiałam ,ale dzisiaj kiedy jestem po...uznałam ,że to zupełnie dobry pomysł...i nie chodzi tu o porady kulinarne...;)
Są takie dni, kiedy psuje się wszystko, co tylko może...dzisiaj jest taki dzień...
Biszkopty były już upieczone...wczoraj miałam porobić masy i przełożyć, ale Maluszek zachorował i dzień musiał się dostosować ..
Wstałam więc dzisiaj raniutko i zabrałam się za masy...Zagotowałam mleko z cukrem ...i zważyło  się ,trochę się zdziwiłam...Bo wydawało się świeże...no nic bywa...sklepy zamknięte,a na CPNie nie sprzedają;) Cóż...uprzedzilam dziadków,żeby na tort nie liczyli...uznałam ,że siła wyższa...Ale przecież obiecałam dziecku tort...Tym bardziej,że w tamtym roku nie zrobiłam, bo byłam pogrążona w innym świecie...
Tym razem nie mogę sprawić mu zawodu...
Sąsiedzi mają krowy...:)no i to pora dojenia...troszkę się zdziwili ;) ale nie odmówili ...Szczęśliwa gotuję...
i...zważyło się...i już wiedziałam, że to jest jeden z tych dni ;) czekolada się przegrzała, masy ratowalam kilka razy i musiałam zmieniać koncepcję co chwilę.
Zamiast rozpuścić czekoladę,starlam na tartce :) a kiedy szpryca do dekorowania rozpadła się użyłam pergaminu...itd.Dziesiątki razy robiłam torty,i na ogół były ładniejsze od tego...Ale z tego jestem dumna...Bo musiałam pokonać wiele przeciwności...Czego mnie nauczył...Nie poddawać się...wtedy nawet jeżeli efekt końcowy nie będzie idealny,to będziemy mieli powód do dumy...i jeszcze tego ,żeby nie powielać błędów...jeżeli coś nie wychodzi raz i drugi....pomyśl  i zmień koncepcję...do celu wiedzie wiele dróg...;)

2 komentarze: